Przedstawiciele Lokalnej Grupy Działania "Zakole Dolnej Wisły" wrócili z Włoch. Promowali nasz region i produkty regionalne.
Na degustacje do naszego stanowiska chętnie przychodzili m.in. Czesi. Częstowały ich (na zdjęciu - od lewej): Beata Tomaszewska, Arleta Bizoń i Irena Tomkiewicz. Wyprawą dowodził prezes LGD, Mieczysław Misiaszek.
Członkowie LGD"Zakole Dolnej Wisły" promowali lokalne produkty we włoskim mieście Grosseto już po raz drugi.
Wydeptują ścieżki smaku
- Realizujemy program "Droga smaku", w który weszło osiem krajów - mówi Mieczysław Misiaszek. - Z Polski jesteśmy jedyną Lokalną Grupą Działania, która w tym uczestniczy i to jest zaszczyt. Oprócz nas uczestniczą w programie: Włosi, Hiszpanie, Irlandczycy, Walijczycy, Czesi, Węgrzy i Grecy. Dla mnie to była sentymentalna podróż, bo jechałem po raz drugi.
Członkowie LGD promowali we Włoszech produkty regionalne i działania, mające poprawić realia życia na wsi.
- Zależy nam na tym, aby wieś stała się na tyle atrakcyjna by młodzi ludzie z niej nie uciekali - podkreśla prezes Misiaszek.
Na pomysł stworzenia wspólnego projektu kilku państw wpadli Włosi.
- Grosseto to stara prowincja w malowniczej Toskanii, z kopalniami rtęci i marmuru - opowiada Mieczysław Misiaszek. - Jednak w latach sześćdziesiątych kopalnie te zamknięto, między innymi ze względu na ochronę środowiska. Wówczas rozpoczęto promować walory przyrodnicze i krajobrazowe tych terenów.
Dobre partnerstwo
Zdaniem prezesa LGD "Zakole Dolnej Wisły" jesteśmy dla Włochów atrakcyjnymi partnerami w tym programie.
- Targamy tam zawsze mnóstwo różnych produktów, robimy prezentacje, jako jedyni zabraliśmy też banery - dodaje.
Zdaniem Mieczysława Misiaszka wyspiarze i Hiszpanie są nieco znudzeni udziałem w projekcie, mniej emocjonalnie podchodzą do kolejnych zadań.
Dużo pozytywnie zakręconych ludzi
- A przecież robimy wspólnie fajne rzeczy - mówi prezes LGD. - Oprócz tego, że wystawiliśmy stoiska, nasze było w jednym namiocie z Czechami i Węgrami. Takich namiotów było kilkanaście. Wspólnie opracowaliśmy ulotkę, nasze panie z Kiełpia mieszające powidła w kotle, będą na okładce. Była konferencja podsumowująca, wykłady specjalistów od promocji, profesorów włoskich uczelni. Ze świetnym wykładem wystąpił profesor z Uniwersytetu w Pizie, który mówił, że dotąd zajmowaliśmy się promowaniem regionów, a w nowym projekcie powinniśmy skupić się na sprawach socjalnych, opiece nad niepełnosprawnymi oraz życiem kulturalnym wsi. Opowiadał, że u nich jest tak, że jak pobudują jakiś dom starców w mieście - to jest pełen po brzegi, a jak na wsi - to jest mnóstwo wolnych miejsc. I takie postrzeganie wsi trzeba zmienić. Wieś jest przecież skarbnicą tradycji kulturowych.
Każda z grup zaprezentowała czym się zajmuje, przedstawiła swoje osiągnięcia.
Polacy na lotnisku w Warszawie kupili sobie czapki i kapelusze z napisem: Polska.
- Wszędzie byliśmy rozpoznawalni - mówi Misiaszek. - Do naszego stoiska przychodzili Polacy mieszkający we Włoszech, nawiązaliśmy dużo kontaktów. A że impreza odbywała się pod hasłem: "Morena con amore?, więc było tam wielu ludzi pozytywnie zakręconych i zakochanych w tej prowincji i innych regionach.
Lalki, klopsy i chleb na zakwasie
Mieczysław Misiaszek, Jarosław Pająkowski oraz Arleta Bizoń z Pruszcza, Beata Tomaszewska z Dąbrowy Chełmińskiej i Irena Tomkiewicz z Gzina starali się zachęcić odwiedzających ich stoisko do przyjazdu do Polski.
- Wszystkim smakowały konfitury z malin i faworki pani Arlety - chwali Misiaszek. - Dużym zainteresowaniem cieszyły się pierogi z kapustą i ciasta drożdżowe paniBeaty. Ona także wystawiła lalki z drewna. Goście sięgali też po chleb na zakwasie i liściu chrzanu oraz kotlety nadziewane grzybami i klopsiki mielone z jajkiem w środku. Chętnie degustowali, a następnie kupowali.
Polakom udało się wygospodarować czas na zwiedzenie Rzymu. Obejrzeli też proces oczyszczania wody. Wypływa ze skał, oczyszczana spływa do miast.
- Miejscowy producent piwa twierdził, że właśnie dzięki tej wodzie robi tak doskonałe piwo - mówi prezes LGD.
W maju lub sierpniu Polacy planują zaprosić swoich partnerów do nas.
- Oni już nie mogą się doczekać - mówi Misiaszek.
źródło: www.pomorska.pl